Forum www.agneebook.fora.pl Strona Główna www.agneebook.fora.pl
Forum dotyczące twórczości literackiej
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Aga rozdział 7- Co przyniósł czas- ostatatni

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.agneebook.fora.pl Strona Główna -> Książki własne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Agne
Administrator



Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Ona

PostWysłany: Pią 23:49, 12 Mar 2010    Temat postu: Aga rozdział 7- Co przyniósł czas- ostatatni

Rozdział 7
„ Co przyniósł czas”

Od śmierci Marleny mineło pól roku. Michał mógł wreszcie opuścić ośrodek odwykowy, a jego terapia zakończyła się pełnym sukcesem. Związek Agnieszki Borczyńskiej z młodym Kalinowskim zwycięsko wyszedł z tej ciężkiej próby. Choć przez ten czas zmieniło się bardzo wiele, ich miłość wciąż trwała, każdego dnia przybierając na sile. Chłopak bardzo dobrze zdał maturę i dostał się na wymarzone studia w łódzkiej politechnice. Zamierzał studiować zaocznie, gdyż udało mu się dostać pracę w jednym z hipermarketów. Dzięki takiemu korzystnemu obrotowi spraw, będą mogli w końcu nacieszyć się sobą. Po ostatnim roku, mieli już dość długotrwałej rozłąki. Dzięki terapii poprawiły się też jego stosunki z ojcem, oczywiście wciąż nie można było ich nazwać wzorowymi, ale przynajmniej zaczęli ze sobą rozmawiać. Tata obiecał, że pokryje połowę kosztów za studia Michała, chłopak miał nadzieję, że mężczyzna dotrzyma słowa.
- Jesteś już gotowa? - zapytał Agnieszkę, w chwili gdy jego ukochana właśnie kończyła się malować.
- Tak, możemy już iść na cmentarz - poinformowała go, zakładając czarne, eleganckie buty na niewysokim obcasiku.
Szli powoli trzymając się za ręce. Pierwsza rocznica śmierci Marleny wypadła w niedzielę. Prosto z cmentarza zamierzali iść do kościoła w którym Paweł i Ola chcieli wreszcie ochrzcić swoją trzymiesięczną córeczkę. Michał miał zostać ojcem chrzestnym Marlenki, nazwanej tak na cześć jego zmarłej siostry.

Kasia niecierpliwie czekała na swojego chłopaka. „Jakie to dziwne, jeszcze tak niedawno byłam święcie przekonana, że nigdy już nie umówię się z żadnym mężczyzną. Nie po to tym co mnie spotkało. A teraz jestem zakochana” myślała dziewczyna, szykując się na chrzciny. Uwielbiała małą Marlenkę i cieszyła się, że to właśnie ją Paweł i Ola poprosili na chrzestną. Włożyła do torebki śliczną kopertę z życzeniami i pieniędzmi oraz pudełeczko ze srebrnym łańcuszkiem.

Paweł i Ola z małą, słodko śpiącą Marlenką czekali na przyjście Michała i Kasi w samochodzie.
- Mówiłem że będziemy za wcześnie - powiedział Paweł.
- Wiem, przepraszam - rzekła Ola, posyłając mu słodki uśmiech.
- Nic się nie stało kochanie - stwierdził chłopak, patrząc na ich małego aniołka. Nie wyobrażał sobie już świata bez tej maleńkiej i bezbronnej kruszynki. Wiedział, że nigdy nie zapomni dnia, w którym dowiedział się, że zostanie ojcem. Nie przypuszczał, iż ta słodka istotka przewróci cały jego świat do góry nogami, spodziewał się zmian, ale nie aż tak poważnych. Gdy rodzice i brat Oli dowiedzieli się o ciąży, próbowali nakłonić dziewczynę do jej usunięcia. Paweł ani jego ukochana nie chcieli o tym słyszeć, co bardzo ich zdenerwowało. Pani Jabłczyńska bardziej martwiła się tym co pomyślą sąsiedzi niż zdrowiem i dalszym losem córki. Kiedy dziewczyna odmówiła dokonania aborcji, matka po prostu wyrzuciła ją z domu. Na szczęście jego rodzice podali im pomocną dłoń, doskonale ich rozumieli, mama urodziła Pawła gdy miała szesnaście lat. Nigdy nie wybaczyliby synowi i jego ukochanej gdyby dokonali aborcji albo oddali ich wnuka do adopcji. Ojciec pomagał im finansowo, a mama siedziała z małą gdy Ola była w szkole. Dziewczyna chciała przerwać na jakiś czas naukę w liceum, ale rodzice Pawła nie chcieli o tym słyszeć. Uwielbiali siedzieć z Marelnką, która była ich pierwszą wnuczką. Po długich rozmowach i rozważaniach, Paweł, który bardzo dobrze zdał maturę postanowił studiować zaocznie marketing i zarządzanie. Mógł sobie pozwolić na wyjazdy w co drugi weekend. Nie mógł do końca życia pracować w tym warsztacie samochodowym za marne pieniądze. Musiał zdobyć wykształcenie, żeby móc znaleść dobrze płatną pracę. Michał i Kasia już od dawna deklarowali chęć zaopiekowania się małą choćby przez cały weekend, ale na razie nie było takiej potrzeby. Studia zaczynały się dopiero w październiku, a on sam chciał jak najwięcej czasu spędzić z małą i jej mamą. Pamiętał też doskonale dzień w którym Marlenka przyszła na świat. Prawie zemdlał będąc przy rodzącej Oli. Dziewczynka urodziła się piątego czerwca o dziewiątej rano. Ważyła trzy i pół kilograma i miała pięćdziesiąt pięć centymetrów.
- Paweł, idą Michał i Aga - wyrwała go z zamyślenia Ola.
Chłopak wysiadł z samochodu żeby przywitać się z przyjaciółmi
- Gdzie masz małą? - zapytała Aga, całując go w policzek.
- Jest z Olą, w aucie - wyjaśnił jej.
Kilka minut później pojawili się też Kasia z Sebastianem. Rodzicie i chrzestni wraz z wciąż śpiącą Marlenką weszli do kościoła i stanęli przy drzwiach, czekając na rozpoczęcie mszy.
Ola aż do momentu zbliżenia się do nich ministranta z krzyżem, wierzyła, że pojawią się także jej rodzice i brat, niestety jej nadzieja okazała się płonną. Po chwili zjawił się ksiądz.
- Jakie imię wybraliście dla swojego dziecka? - zapytał ich.
- Marlena - odpowiedzieli zgodnie.
- O co prosicie Kościół Boży dla Marleny?
- O chrzest.
Ksiądz odwrócił się i poszedł do ołtarza Ola zauważyła, że wszyscy zebrani w kościele, nie tylko zaproszeni przez nią przyjaciele się jej przyglądają. Poczuła złość, tych obcych ludzi nie powinno w ogóle obchodzić, że jest taka młoda. To nie była ich sprawa. Spojrzała na małą wciąż słodko śpiącą córeczkę i uspokoiła się. Chciała dobrze zapamiętać ten dzień, żeby opowiedzieć o nim dokładnie Marlence gdy dorośnie. Rozpoczęła się msza. Przed komunią rodzice i chrzestni złożyli wyznanie wiary.
- Czy wierzycie w Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela niebie i ziemi?
- Wierzymy - opowiedzieli zgodnym chórem rodzice i chrzestni.
- Czy wierzycie w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego, narodzonego z Maryi Dziewicy i umęczonego i pogrzebanego, który powstał z martwych i zasiada po prawicy Ojca?
- Wierzmy.
- Czy wierzycie w Ducha Świętego, w święty Kościół powszechny, w obcowanie świętych, odpuszczenie grzechów, w zmartwychwstanie ciał i w życie wieczne?
- Wierzymy.
- Taka jest nasza wiara. Taka jest wiara Kościoła, której wyznawanie jest naszą chlubą w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.
- Amen - odpowiedzieli wszyscy zgromadzeni w kościele.
Kapłan rozpoczął chrzest, pytając rodziców i chrzestnych:
- Czy chcecie, aby Marlena otrzymała chrzest w wierze Kościoła, którą przed chwilą wyznawaliśmy?
- Tak - odpowiedzieli
Ksiądz, polewając głowę dziewczynki, wypowiadał słowa:
-Mareleno ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Kapłan namaścił jej główkę krzyżem świętym, aby zawsze zwyciężała w walce z szatanem. Następnie na znak świętości włożył Marlenie białą szatę, mówiąc:
- Marleno, stałaś się nowym stworzeniem i przyoblekłaś się w Chrystusa, dlatego otrzymujesz białą szatę. Niech twoi bliscy słowem i przykładem pomagają ci zachować godność dziecka Bożego nieskalaną, aż po życie wieczne.
- Amen - odpowiedzieli zgodnym chórem wierni.
Michał zapalił świecę Marlenki, od świecy wielkanocnej która przedstawia Chrystusa umęczonego i zmartwychwstałego, po czym podał ją Oli i Pawłowi.
- Przyjmijcie światło Chrystusa. Podtrzymywanie tego światła powierzam wam, rodzice i rodzice chrzestni, aby wasze dziecko oświecone przez Chrystusa postępowało zawsze jako dziecko światłości, a trwając w wierze, mogło wyjść na spotkanie przychodzącego Pana, razem ze wszystkimi świętymi w niebie.
Na zakończenie mszy kapłan udzieli błogosławieństwa Oli, Pawłowi i wszystkim zebranym w świątyni.

Tomek nie mógł już dłużej znieść coraz częstszych spóźnień Magdy. Już od dwóch miesięcy nie układało się im zbyt dobrze, ona niemal w ogóle nie miała dla niego czasu, a on zdawał sobie sprawę, że go okłamuje. Właściwie to wcale go to nie dziwiło, Magda taka już po prostu była, do wszystkiego można się przyzwyczaić. Chłopak zastanawiał się czy tak naprawdę to kiedykolwiek kochał tę dziewczynę. Zależało mu na niej, ale to chyba nie była miłość. Bał się samotności i był do niej przywiązany. Może gdyby była inna, bardziej szczera potrafiłby ją pokochać. Zastanawiał się czego tak właściwie spodziewa się po rozmowie z nią. Sam nie wiedział czy chce zakończyć ten związek czy podjąć próbę jego naprawy. Dotarł do mieszkania Magdy, wiedział że jej rodziców nie ma w domu. Wyciągnął klucz, otworzył drzwi, po cichu wchodząc do pokoju.
- Och tak - usłyszał westchnienie Magdy.
- Dobrze ci kotku? - spytał ją jakiś chłopak.
Tomek nie znał tego głosu. Zakradł się na palcach do pokoju dziewczyny, z którego dochodziły dźwięki. Magda leżała na łóżku naga, tylko długie nogi miała przykryte cienkim kocem.
- Witaj, kochanie - rzekł ostrym, bardzo nieprzyjemnym tonem chłopak.
- Tomek! - krzyknęła Magda.
Jej towarzysz spoglądał mocno zdezorientowany raz na nią raz na niego.
- Nie przeszkadzaj sobie - poradził mu Tomek, parskając śmiechem. Nie miał pojęcia co go tak właściwie bawi. Przecież sytuacja w jakiej postawiła go Magda, nie była komiczna tylko żałosna.
- Tomek wszystko ci wyjaśnię - oznajmiła dziewczyna, patrząc błagalnie w jego stronę.
- Daruj sobie. Wiem co widziałem, żegnam panią. Bawcie się dobrze - powiedział chłopak, rzucając jej klucze na łóżko.

Ola nakarmiła i przewinęła córeczkę, po czym ponownie uśpiła małą. Mogła już wrócić do gości, których bawili Paweł i jego rodzice.
- Już jestem - oznajmiła siadając, obok Pawła.
- Zupełnie zapomniałam, przyniosłam, tak jak porosiłaś, płytę z nagraniem z wesela - powiedziała Sylwia, wyciągając ją z torebki.
- Szkoda, że nie mogłeś tam z nami być - rzekł Rafał do Michała.
- Ja też żałuje, ale z przyjemnością obejrzę jak się bawiliście - rzekł chłopak.
Paweł włożył płytę do odtwarzacza DVD i ją uruchomił.
Sebastian i Kasia wymienili równocześnie spojrzeli na siebie. Chłopak mocniej ją do siebie przytulił, całując jej włosy, wyszeptał do ucha:
- Pamiętasz, to wtedy się poznaliśmy.
- Nie mogłabym zapomnieć - odszepnęła mu.
Kasia w ogóle nie zamierzała iść na to wesele. Nie była w nastroju do zabawy, choć wiedziała już, że na szczęście nie zaszła w ciążę z Damianem. Dopiero namowy Kuby i Karoliny sprawiły, że zaczęła się zastanawiać nad pójściem na tę uroczystość. Gdy dowiedziała się o ciąży Oli i o samotnej wyprawie Agnieszki na to wesele, gdyż Michałowi, który wtedy wciąż jeszcze przebywał w ośrodku odwykowym, nie zezwolono na udział w tej radosnej imprezie, postanowiła również wybrać się na to wesele. Miała pewność, że nie będzie jedyną dziewczyną bez osoby towarzyszącej. Sebastian poprosił ją już do trzeciego tańca, początkowo miała ochotę mu odmówić, spodobał się jej od razu, a to jej zdaniem nie mogło przynieść nic dobrego. Zgodziła się na ten taniec, przecież na sali wypełnionej ludźmi, w tym także jej przyjaciółmi, ten obcy mężczyzna nie mógłby jej skrzywdzić. Nie chciała siedzieć ciągle przy stole, przyszła tu żeby się bawić i zapomnieć o tym potworze, aż do dnia ogłoszenia wyroku. Na chwilę przerwała swoje wspomnienia, przypominając sobie, że ta sprawa zakończy się jutro. Szybko spojrzała na Sebastiana i natychmiast się uspokoiła, teraz była już bezpieczna. Na weselu Sylwii i Rafała przetańczyła z nim niemal całą noc, wypili sporo alkoholu, przez co opowiedziała mu w skrócie o tamtym strasznym dniu. Pamiętała tylko, iż poczuła ulgę, gdy skończyła mówić. Chciała żeby to wiedział, choć jednocześnie bała się że odejdzie gdy pozna jej przeszłość. Na szczęście Sebastian został przy niej, powoli zdobywając jej zaufanie. Obiecał, że nigdy jej nie będzie do niczego zmuszał, a z seksem poczekają na chwilę, w której ona będzie na to gotowa i dotrzymywał danego słowa.
- Kocham cię - szepnęła, akurat gdy płyta ukazywała ich pierwszy taniec.

Tomek był dziwnie spokojny, myślał że rozstanie z dziewczyną z którą był przez ponad rok będzie bardziej bolało. Właściwie, to nawet nie miał jej za złe tej zdrady. Przypuszczał że nie był to ani pierwszy, ani gdyby jej wybaczył ostatni skok w bok. Nie żałował, że to już koniec, bo tak naprawdę to nigdy jej nie kochał. Żałował tylko, że przez tę dziewczynę stracił Agnieszkę. Wiedział, że nie ma już najmniejszych szans żeby znów mogli być razem, ale liczył, ze uda jej się chociaż uzyskać jej przyjaźń.

Agnieszka z Michałem i Kasia z Sebastianem zostali dłużej żeby pomóc młodym rodzicom sprzątać po imprezie. Borczyńska z przyjemnością obserwowała jak jej chłopak sprawnie zmieniał pampersa chrześnicy. A jeszcze tak niedawno przysięgał, że nigdy w życiu nie zmieni dziecku pieluszki. Chłopak podał jej przewiniętą i przebraną Marlenkę, a ona przez chwilę kołysała ją w ramionach.
- Nie przyzwyczaj się tak. Na swoją będziesz musiała jeszcze trochę poczekać - rzekł Michał, śmiejąc się do niej.
- Ja ją uśpię, a ty idź pomóż chłopakom przestawić meble - oznajmiła Aga.
Pół godziny później Kasia i Sebastian pożegnali się z pozostałą czwórką przyjaciół, chłopak chciał ją zabrać na romantyczny spacer. Wiedział, że jutro czeka ją bardzo ciężki dzień, zamierzał oczywiście być przy niej, choć początkowo w ogóle nie chciała o tym słyszeć. Na szczęście jakoś udało mu się ją przekonać żeby pozwoliła sobie towarzyszyć podczas ogłoszenia wyroku i po skończonej sprawie. Kasia nie wiedziała, że ma już kupione dwa bilety na bardzo dobrą komedię. Zamierzał zabrać ją na film, zaraz po opuszczeniu sądu. Zdążył ją już dość dobrze poznać i wiedział, że ukochana będzie potrzebować takiego chwilowego oderwania od rzeczywistości. Dopiero jakiś czas po ogłoszeniu wyroku dziewczyna uspokoi się i wreszcie będzie mogła naprawdę wepchnąć te okropne wspomnienia gdzieś w głąb swojej podświadomości.

Michał pomógł Pawłowi poustawiać resztę mebli, a dziewczyny siedziały w tym czasie w pokoju z małą i rozmawiały szeptem.
- Marlenka jest cudowna - stwierdziła, patrząc na śpiącą dziewczynkę.
- Nie wyobrażam sobie już życia bez niej - oznajmiła Ola, uśmiechając się.
- Nie dziwię się. Bardzo się cieszę, że poprosiliście Michała na chrzestnego i daliście jej imię po jego siostrze. Nawet nie wiesz ile to dla niego znaczy - poinformowała ją Aga.
- Mogę się tylko domyślać. A Michał będzie najlepszym tatą chrzestnym na świecie, już teraz jestem tego pewna. Powinniście się postarać o własne dzieciątko- uznała dziewczyna.
- Lepiej żebyśmy jeszcze trochę z tym poczekali. Ostatnio i tak za dużo się działo -stwierdziła panna Borczyńska.
- I jeszcze jutro ten proces. Mam nadzieję, że ten bydlak dostanie odpowiedni wyrok - powiedziała Ola.
- Idę tam jutro z Michałem. Wiem że Kuba z Karoliną i Sebastian też będą.
- Nigdy nie przypuszczałam, że ci dwoje kiedyś będą razem - rzekła Ola.
- Ja też nie, ale naprawdę fajna z nich para.
- Aguś na nas już pora, jutro musimy wstać wcześnie, a Paweł i Ola, też powinni trochę odpocząć - oznajmił Michał, wchodząc do pokoju.
- Zajrzę do was jutro - obiecała Aga, całując przyjaciółkę na do widzenia.

Kuba z Karoliną spacerowali jeszcze po parku. Dziewczyna zastanawiała się na jaki wyrok zostanie skazany Damian. Nie mogła się już doczekać chwili, w której sędzia ogłosi werdykt. Nie spodziewała się najwyższej kary, ale miała nadzieję, że ten potwór spędzi kilka lat za kratkami.
- Znów o tym myślisz - stwierdził Kuba, patrząc jej prosto w oczy.
- Chyba cię to nie dziwi, Kasia jest moją najlepszą przyjaciółką. Zawsze nią była i będzie - oznajmiła, trochę podnosząc głos.
- Kotku, uspokój się, przecież wiesz, ze ja też nie mogę o tym zapomnieć. Zwłaszcza po to tym, co zeznał ten bydlak w sądzie. Zgwałcił Kasę, nie tylko dlatego, że mu się podobała. Zrobił to bo chciał się na mnie zemścić, a ona jest moja siostrą cioteczną - przypomniał jej chłopak.
- Miśku, to nie twoja wina - powiedziała, przyciągając go do siebie i mocno całując.
- Chodź, odprowadzę cię do domu, jutro musimy wcześnie wstać.

Następnego dnia

Agnieszka z Michałem i Kuba z Karoliną spotkali się z Kasią i jej chłopakiem przed budynkiem sądu.
- Jak się czujesz? - spytała ją Borczyńska.
- Gdybym miała tu przyjść sama, to chyba bym umarła ze zdenerwowania oznajmiła Kasia.
Dziewczyna nie miała ochoty na ponowne spotkanie z Damianem, choć wiedziała, że teraz nic już nie może jej zrobić.
- A tak mocno mnie przekonywałaś, żebym tutaj z tobą nie przychodził - powiedział Sebastian, masując jej ramiona.
Weszli do budynku, kierując swoje kroki na salę sądową. Kasia usiadła obok prokuratora, jako oskarżyciel posiłkowy. Na salę został wprowadzony Damian. Dłonie miał skute kajdankami, policjant doprowadził go na miejsce dla oskarżonego, czekał już tam na niego adwokat przydzielony mu z urzędu.
- Proszę wstać. Sąd idzie - padła komenda.
Wysoki mężczyzna w todze zajął odpowiednie miejsce. Prokurator odczytał numer sprawy i akt oskarżenia. Sędzia wysłuchał go uważnie, po czym wydał wyrok:
- Sąd uznaje oskarżonego Damiana Łuczaka winnego zarzucanych mu czynów. W imieniu Rzeczpospolitej Polskiej sąd skazuje go na pięć lat pozbawienia wolności.
Grupka przyjaciół wyszła z sądu oburzona taką łagodną karą. To był najniższy z możliwych wyroków, jaki mógł dostać ten bydlak.
- To skandal, nie możemy tego tak zostawić - oburzył się Kuba.
- Co chcesz zrobić? - zapytała go Agnieszka.
- Możemy przecież złożyć jakąś apelację, gdzieś się odwołać - poprał przyjaciela Michał.
- Dajcie spokój. Wątpię żeby to coś dało. Nie podwyższą już tego wyroku - stwierdził Sebastian.
- Ty studiujesz prawo, powiedz nam co możemy zrobić? - zapytała go Karolina.
- Dajcie mu już spokój. Niech zostanie tak jak jest. Ja nie mam ochoty na wędrówki po sądach - poprosiła ich Kasia.
- Bardzo wam dziękujemy, że byliście tutaj z nami, ale teraz musimy już iść. Nie chcemy się spóźnić - oznajmił Sebastian.
Kasia spojrzała na niego zaskoczona, po czym spytała:
- A dokąd się nam tak śpieszy?
- Do kina, aniołku, nasz sens zaczyna się za dwadzieścia minut.
Szybko pożegnali się z przyjaciółmi, Kasia za żadne skarby świata nie chciała się spóźnić na najnowszą komedię. Potrzebowała takiego oderwania od rzeczywistości i była wdzięczna Sebastianowi, że o tym pomyślał.

Kuba i Karolina poszli po Adasia i zabrali go na basen. Chłopiec poruszał się już bez kul, ale wciąż szybko się męczył. Lekarze kazali mu jak najczęściej pływać i każdego dnia chociaż przez pięć minut jeździć na rowerze. Ich zdaniem te dwa sporty połączone z dalszymi ćwiczeniami na sprzęcie w domu Kuby, przyniosą najszybsze i najlepsze efekty. Starszy brat z przyjemnością pomagał chłopcu w rehabilitacji. Każdy najdrobniejszy postęp Adasia, nagradzał na różne sposoby, gdy chłopiec po raz pierwszy przeszedł kilka kroków bez kul, brat zabrał go do kina. Na szczęście Karolina i brat Kuby się uwielbiali i nigdy nie musiał wybierać z którym z nich spędzić wolny czas. Często zdarzało się też, że to chłopiec nakłaniał ich do romantycznego spaceru tylko we dwoje. W takich chwilach Kuba miewał wrażenie, że to Adaś jest tym starszym bratem.

Michał odprowadził Agnieszkę do domu, a sam pobiegł do pracy w jednym z dużych hipermarketów. Teraz gdy stosunki jego i mamy z ojcem poprawiły się właściwie wcale nie musiał zarabiać. Po prostu chciał pracować, zabijając w ten sposób czas godziny, które Agnieszka spędzała w szkole. Lubił czasem zabrać ją na przykład do teatru w Warszawie i było go na to stać. Poza tym mógł teraz rozpieszczać swoją maleńką chrześniaczkę, a było to bardzo przyjemne zajęcie. Resztę pieniędzy odkładał na wspólną przyszłość z ukochaną. Chłopak cieszył się, że jego rodzice po tylu latach wreszcie zaczęli ze sobą rozmawiać, dzięki czemu Michał, zyskał dwie, teraz już czteroletnie siostrzyczki. Obie bliźniaczki przepadały za przyrodnim starszym bratem, wciąż ścigając się w walce o jego względy. Chłopak kochał obie jednakowo i w przeciwieństwie do Agnieszki, nie miał żadnych problemów z ich odróżnianiem, co bardzo je smuciło. Uwielbiały gdy jego dziewczyna myliła ich imiona.
Podczas terapii pani Jolanta i pan Ryszard wyjaśnili sobie wszystkie nieporozumienia z dawnych lat, zaczęli się też dość regularnie spotykać. Potrafili ze sobą spokojnie rozmawiać o rozwodzie i śmierci ich pierworodnej córki. Jolanta zaakceptowała nową żonę swojego byłego męża.

Agnieszka wracała ze szkoły zmęczona, na szczęście tego dnia przez zmiany w planie zajęcia lekcyjne zaczynała dopiero od godziny jedenastej, więc spokojnie zdążyła na nie po ogłoszeniu wyroku. Michał nie mógł po nią przyjść, bo był zajęty w pracy. Dziewczyna szła powoli do domu, nie miała siły na zwykły szybki marsz. Ola, której opowiedziała o wyroku, też była oburzona. Dość długo narzekały wspólnie na polską sprawiedliwość, która dawała więcej praw bandycie niż skrzywdzonemu obywatelowi. Później wszystkie ich rozmowy dotyczyły już małej Marlenki. Ola potrafiła godzinami opowiadać o córeczce, którą razem z Pawłem słusznie uważali, nie tylko za owoc ich miłości, ale także za największy skarb jaki przyniósł im czas. Z zamyślenia wyrwał ją, męski znajomy głos:
- Cześć Aga.
Dziewczyna odwróciła się w stronę z której dochodził, a więc w prawo i tak jak przypuszczała zobaczyła Tomka.
- Cześć - rzuciła szybko, chcąc odejść.
- Poczekaj - poprosił chłopak.
Borczyńska przez chwilę zawahała się, ale w końcu uznała, że może z nim porozmawiać.
- Cieszę się, że cię widzę. Już od dawna chciałem z tobą pogadać - wyznał chłopak.
- O czym? - zdziwiła się Aga.
- Wczoraj rozstałem się z Magdą. Zrozumiałem, że ta dziewczyna to samo zło - rzekł chłopak.
- Lepiej późno niż wcale - krótko skwitowała jego wypowiedź.
- Chciałem cię przeprosić za wszystkie przykrości, które ci wyrządziłem. Wiem, że jesteś teraz szczęśliwa z Michałem i bardzo się z tego cieszę - mówił dalej chłopak.
- Tomek proszę cię, powiedz od razu o co ci chodzi? - zażądała Aga, posyłając mu uśmiech.
- Chciałabym wiedzieć czy nie moglibyśmy zostać przyjaciółmi? - zapytał chłopak, wyciągając do niej rękę.
- Możemy spróbować - oznajmiła Aga, ściskając lekko jego dłoń. Nie miała już do niego żalu, była teraz szczęśliwa z Michałem, więc mogła mu wybaczyć krzywdy, które jej wyrządził. Zresztą Borczyńska i tak była pewna, że za tym wszystkim stała Magda.
W przeciągu dwóch ostatnich lat jej życie bardzo się zmieniło. Wrócił jej ojciec, zyskała nowych przyjaciół i prawdziwą miłość. Niczego więcej nie potrzebowała do szczęścia.


Zakończenie - kilka słów od autorki

Czas nigdy nie stoi w miejscu, wciąż płynie przynosząc nowe niespodzianki, których nie da się przewidzieć. Nie można się na nie w żadne sposób przygotować, ale dobrze jest wiedzieć, że w każdej sytuacji będzie obok ktoś bardzo nam bliski, kto poda swoją pomocną dłoń. Nieważne czy będzie to któreś z rodziców, brat, siostra czy przyjaciółka. Historia życia Agnieszki Borczyńskiej ukazuje, że nawet z najgorszych kłopotów można wyjść zwycięsko, dzięki pomocy najbliższych. Opowieść ta nie tylko mówi o problemach jakie często spotykają na drodze do dorosłego życia, ale także przedstawia emocje, które jej towarzyszą. Ta opowieść przepełniona jest nie tylko miłością pomiędzy chłopakiem i dziewczyną, ale także miłością do bliźnich. Może dzięki refleksjom po przeczytaniu tej książki, ktoś z Was lepiej zrozumie swoich przyjaciół czy znajomych. Może ta lektura pozwoli na choćby chwilowe oderwanie się od rzeczywistości.
Agnieszka Borczyńska i grono najbliższych jej osób, są postaciami fikcyjnymi, ale to nie oznacza, że ich losy kończą się ostatnim w rozdziale tej książki. Wszystkie te postacie żyją i dojrzewają w moim sercu, czekając, aż będę gotowa zdradzić Wam ich dalsze losy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.agneebook.fora.pl Strona Główna -> Książki własne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin